Masarnia wyroby wędliniarskie

Ocena użytkowników: 5 / 5

Star ActiveStar ActiveStar ActiveStar ActiveStar Active
 

 

Witam

Po przeczytaniu wpisu koleżanki z wawy o mytych kurczakach, postanowiłem opisać proceder jaki ma miejsce w jednej masarni w okolicach Kraśnika na Lubelszczyźnie, gdzie jestem pracownikiem.

Mianowicie jak zawsze przed świętami, czy długimi weekendami  szefowie firmy nakazują zwiększenie produkcji zwłaszcza szynek i baleronów. Niestety zawsze też dużo wędlin zostaje u nas na święta i wiszą w magazynie wyrobów gotowych i także sporo mamy zwrotów po świętach ze sklepów.  Na wędlinach tych po kilku dniach pojawia się pleśń my mówimy że pojawiły się stokrotki, kierownik te  podpleśniałe szyneczki kieruje do komory wędzarniczej gdzie są odświeżane i sparzane wrzątkiem, po tym procesie wyglądają na świeżutkie i trafiają ponownie do sklepów.

Jeszcze gorzej sprawa się ma z parówkami te to dopiero syf.  Bardzo często bywa tak że duża część mięsa zostaje w mieszarkach  pod koniec zmiany i leży w nich aż do następnego dnia lub dłużej , aż czasami zzielenieje wtedy kierownik każe pracownikowi dodać nową porcję mięsa i sam osobiście dodaje środki konserwujące oczywiście w dawkach o wiele większych niż dozwolone.

Z zasadami higienicznymi też jest na bakier, bo na magazyn wyrobów gotowych wchodzą sklepikarze z okolic i sami sobie wybierają wędliny i macają je po kolei. Pojawiają się też dość  często podgryzania wędlin przez gryzonie i w tym przypadku odkrawa się pogryzione miejsce a resztę się sprzedaje. 

Sanepid wie o wszystkich praktykach w masarni ale nic w tej sprawie nie robi bo szefowie mają plecy w sanepidzie i  kontrole sanepidu są zapowiadane dużo wcześniej i  wyglądają tak że inspektorzy z kierownictwem idą do biura na obiadek wódeczkę  i  nawet nie przychodzą na zakład.

Życzę smacznego.